Hasselblad X1D

I w końcu się stało się. W końcu usunięcie lustra z aparatów musiało uderzyć w średni format.

Po pierwszych hybrydach i kompaktowych aparatach  i ,,bezlustrzanych’’ lustrzankach nadszedł czas na sprzęty z wyższej półki.  

Pierwszy taki aparat zdecydował się wypuscić na rynek Hasselblad. Jego nowy model X1D łamie pewne konwencje, nie tylko pod względem designu, lecz również i ceny, która powoduje że więcej fotografów będzie mogło sobie ‘’pozwolić’’ na jego zakup. Wiem że cena jest dla większości zaporowa, jednak w porównaniu do innych modeli Hassela to jest cena atrakcyjna. Jest to cena, która tylko nieznacznie przewyższa tą flagowych modeli Canona czy Nikona. Jednak co tak na prawdę zyskamy przechodząc na wiekszą klatkę, przecież pełna klatka też oferuje podobną rozdzielczość.

Więc po co komu to lustro? No własnie nie wiem. Zazwyczaj dodaje bardzo dużo do wagi aparatu i wielkości i nic więcej nie wnosi do pracy np. w studiu, gdzie opóźnienie nie ma znaczenia.

Czy bezlusterkowy aparat może być pro?

Ja, jak zapewne większość profesjonalnych fotografów, byłem też zwolennikiem wizjera optycznego. Tak był do momentu, kiedy kilka lat temu odkryłem Fujifilm x-pro1, który teraz jest moim ulubionym aparatem. Praca z hybrydowym wizjerem jest najlepszym kompromisem, a po pewnym czasie używania tego aparatu, przestałem zauważać, że używam wizjera cyfrowego. Więc czemu nie? Oczywiście jest opóźnienie w obrazie, więc ciężko jest jeszcze robić zdjęcia akcji. Jednak Hasselblad nigdy nie był aparatem do fotografii sportowej.

Skrócona specyfikacja

  • Średnioformatowa matryca CMOS
  • Rozdzielczość 50 Mpix
  • ISO 100 – 25600
  • Tryb filmowy: Full HD 25p
  • Waga: 725 gramów

Moje oczekiwania

Wracając do Hasselblada, nie chcę się wdawać w dyskusję dlaczego jest super mieć średni format, bo super i już. Co dla mnie jest najważniejsze ze wszystkich danych technincznych to zakres dynamiczny (dynamic range), ktory tutaj to aż 14 przysłon, co jest mega imponującą ilością i praktycznie nieosiagalną przez inne aparaty ze stajni małoobrazkowej. Daje to ogromne możliwości w postprodukcji, kiedy dostęp do takiej ilości danych z cieni i swiateł w obrazie otwiera całkiem nowe drzwi.

Czego bym chciał jeszcze od tego aparatu? To żeby miał system truefocus znany z bardziej klasycznych modeli Hasella. Co to za diabel?

Kiedy robimy zdjęcia zazwyczaj blokujemy fokus na jakimś punkcie następnie kadrujemy tak jak chcemy. Algorytm truefocus  sprawdza o ile przesunęliśmy aparat kadrując i dostosowuje do tego fokus naszego wybranego punktu na obiekcie, umożliwiając zawsze idealnie ostre zdjęcia, co przy wysokorozdzielczościowych matrycach ma to bardzo duże znaczenie. Źle wygląda jak np. w portrecie ostre są rzęsy, a nie samo oko, a to jest szczególnie widoczne przy takich matrycach.

Cena to 35 000 PLN (7900 EURO).Za średni format to niedużo, jednak czy warto wydać te pieniądze na ten aparat?

Podsumowanie

Według mnie jest to aparat  co najmniej ciekawy, jednak po wcześniejszych fal startach Hassela przy zmianie kierunku rozwoju, martwi mnie tylko to, że może to być kolejne fiasko. Bo co jeśli matryca ze średniego formatu, jest schowana w obudowie, która nie będzie pozwalać na wykorzystanie pełni jej możliwości. Żeby nie był to ford fiesta z silnikiem 6-litrowym, który ładnie brzmi, ale za daleko nie pojedzie.

Mam nadzieję, że wyciągneli wnioski z wcześniejszych lekcji i stworzyli coś o czym zawsze marzylismy, tzn. tańszą wersję dużego brata tylko w bardziej rozsądnej cenie. Cóż czas pokaże, mam nadzieje że tylko dobre zdjęcia.